3 września, środa
Znów o 6:30 zadzwonił mój budzik. Po raz kolejny miałam
ochotę rozwalić to cholerstwo. Macie czasem tak, że budzik przerywa wam sen w
najlepszym momencie? Tak było u mnie dzisiaj. Ogólnie mam baaaaaaardzo dziwne
sny, więc lepiej nie będę opowiadać.*
Zwlokłam się więc z łóżka i poszłam do łazienki. Gdy
wyszłam, całkowicie gotowa, była już 7:15. Szybko wzięłam torbę i zbiegłam na
dół. Powinnam już wyjść, żeby się nie spóźnić. To są minusy dojeżdżania
autobusem. Trzeba wyjść z domu, kiedy niektórzy z twoich znajomych jeszcze
smacznie chrapią, albo dopiero podnoszą się z łóżek. Jak zwykle, kiedy jestem
spóźniona, posmarowałam szybko bułkę jakimś dżemem, chwyciłam soczek w
kartoniku i wybiegłam z domu, ściskając w ręce moje „śniadanie”. Tata oczywiście
jeszcze spał. Czasami mu zazdrościłam tego, że może się wylegiwać do południa.
Nie dawno zatrudnił do pomocy w sklepie starą znajomą, Jessike. Dzięki temu,
ilość moich dyżurów w sklepie (za które oczywiście mi nie płacono) zmalała z 5
w tygodniu, do 2. Jessica była bardzo miłą kobietą, w wieku mojego ojca.
Podobno poznali się na studiach. Można by pomyśleć, że powinnam ich zeswatać.
Nic z tego. Jessica miała męża. W sumie
trochę szkoda. Uważam, że tata powinien znaleźć sobie dziewczynę. Parę razy, z
Trish próbowałyśmy to zrobić. Kiedyś nawet założyłyśmy mu konto na jakimś
portalu randkowym. W pewnym momencie, zaczęła do niego pisać (a właściwie do
nas, bo to my „prowadziłyśmy” jego konto) jakaś starsza pani, chyba w wieku
mojej babci. Jak napisała w profilu, miała 16 kotów i mieszkała na wsi. Ale
takiej kompletnej wsi, z krowami i wogle. Więc dałyśmy sobie spokój.
Kiedy dobiegłam na przystanek, z resztką kanapki w ręce,
autobus jeszcze stał. Odetchnęłam z ulgą. Szybko wskoczyłam do środka i autobus
ruszył. Oczywiście, jak zwykle o tej porze, ludzi było 3 razy więcej niż
miejsc, więc z trudem przepchnęłam się do miejsca, gdzie stała Trish.
Oczywiście od razu na mnie naskoczyła. Wypytywała mnie dosłownie o każdy
szczegół wczorajszego wieczoru. Opowiedziałam jej wszystko dokładnie. Sekunda
po sekundzie. Mój przyjaciółka wszystko nadinterpretowała i sądziła, że każde
zdanie, jakie Austin wypowiedział ma jakieś ukryte znaczenie. Gdy po raz setny
kazała mi wszystko opowiedzieć, wkurzyłam się i dopiero wtedy przypomniałam
sobie, że chyba jedziemy już trochę za długo. Szybko spojrzałam na tablicę
informacyjną. Świetnie, przejechałyśmy już 5 przystanków! Cholera… Trish tak
mnie zagadała, że nie zwróciłam na to uwagi! Szybko wysiadłyśmy. Do dzwonka
zostało 10 minut. Nie było szans, że w tym czasie dojedziemy na lekcje. Spojrzałam na rozkład jazdy. No super.
Autobus będzie za 3 minuty. Zostaje 7 minut na dojazd. Niech to szlag. Nic nie
mogłyśmy jednak zrobić. Gdy dotarłyśmy do szkoły, było już 5 minut po dzwonku. Najgorsze
w tym wszystkim było to, że pierwszą lekcją była matematyka. Musiałyśmy więc
koniecznie zmienić buty, bo nikomu nie radziłabym przychodzić na matmę w
niezmienionych butach. Już 8:07. Wpadłam w panikę. Jeszcze nigdy nie spóźniłam
się na lekcje prawie 10 minut. Potem pędem pobiegłyśmy do szafek, chwyciłyśmy
nasze podręczniki i popędziłyśmy do sali matematycznej. Jak na złość, była na
ostatnim, piątym piętrze, na końcu korytarza.
Gdy wpadłyśmy do klasy, spojrzałam na zegarek nad drzwiami. Było 12 po ósmej. No to już po nas. Czekałam na
reakcję pani Green. W klasie zapadła całkowita cisza.
- Ooooooo… - powiedziała przeciągle, zadziwiająco miłym
tonem – Są i nasze spóźnialskie… - jak ja nie cierpię tego typu tekstów
nauczycieli. Ale stałyśmy grzecznie przy wejściu do klasy, ze spuszczonymi
głowami, udając głęboką skruchę.
- Co się stało, że musiałyście opuścić tak ważną lekcję? –
no i to był jej normalny, oschły ton - Czy zdajecie sobie sprawę, że ocena z
zagadnienia jakie dziś omawiamy, ma bardzo duży wpływ na waszą ocenę
semestralną. Klasa milczała, a Michael, który rozwiązywał jakieś zadanie na
tablicy, wycofał się dyskretnie z linii ognia. Green nawet tego nie zauważyła.
Dalej torturowała nas wzrokiem.
- Uciekł nam autobus, proszę pani – wydukała Trish. Nie była
to do końca prawda, ale taka wymówka była o wiele bezpieczniejsza, niż
powiedzenie, że nie wysiadłyśmy na właściwym przystanku.
- Ah… Uciekł wam autobus, mówisz? – przeraziłam się. Czyżby
ona coś wiedziała? - To już jest wasza wina. Do dyrektora! – krzyknęła. Po
czym, ku naszemu przerażeniu, podniosła się z krzesła, które zatrzeszczało pod
jej ciężarem. Napisała na tablicy numery zadań i powiedziała: „te zadania mają
być zrobione, kiedy wrócę. Osobiście sprawdzę każdy zeszyt!” Na normalnej lekcji,
w tym momencie po klasie przetoczył by się głośny jęk. Tym razem, nikt jednak
nie próbował protestować.
Green popchnęła nas w stronę
drzwi i osobiście zaprowadziła do gabinetu dyrektora. Tam żarliwie walczyła, o
wymierzenie nam srogiej kary. Dyrektor jednak upierał się, że to tylko
spóźnienie i tym razem wystarczy upomnienie. W końcu Green wywalczyła nam
jednak 2 godziny w kozie. Super… Jak tata się o tym dowie… Akurat dzisiaj
będzie wcześniej w domu. Super… Ja to mam szczęście… Dobra, wcisnę mu kit, że poszłam
z Trish na lody. Będzie pewnie trochę zły, że nie powiedziałam wcześniej, ale
kara na pewno będzie łagodniejsza, niż za „posiedzenie” w kozie. Jeśli będzie
miał zły humor, to np. przedłuży mi dyżur w sklepie o 30 minut. Często to
robił. Myślał, że dla mnie jest to kara, ale ja lubiłam tą pracę. Oczywiście,
nie zamierzałam wyprowadzać taty z błędu. Udawałam, że to okropne i z miną
cierpiętnicy wlokłam się do sklepu. A jeśli tacie dopisze humor, skończy się
najwyżej na wykładzie, że muszę go informować, kiedy gdzieś idę po szkole. I
bla bla bla, że się o mnie martwi i wogle. Potem powie, że to dla tego, że mnie
kocha i będziemy się tulić.
- Jesteś zła? – spytała Trish, gdy wyszłyśmy z gabinetu.
Trwała już przerwa. W sumie to była jej wina. Musiałam się zastanowić.
- Nie – odparłam. – No, może troszkę…
- Naprawdę? – zdziwiła się. – Zawsze byłaś wzorową
uczennicą. – Ta, w sumie to prawda. Nigdy nie uczyłam się dużo, najwyżej
powtórzyłam coś przed sprawdzianem. Mimo to, moje oceny były całkiem niezłe. W
tym momencie zadzwonił dzwonek i musiałyśmy iść na angielski.** Lekcje mijały
spokojnie. Nikt już nie wierzył w tą idiotyczną plotkę, którą rozpuściła CeCe.
Wszystko rypło się na przerwie, przed muzyką. Wesoło szłam do klasy, bo
uwielbiam muzykę. W mojej starej szkole, pani była beznadziejna. Nie mówię, że
lekcje były nudne. Wręcz przeciwnie, dużo się działo, lecz nie ze strony nauczycielki.
Chłopcy, jak dzieci, strzelali z fletów (gra na flecie była obowiązkowa).
Wszyscy biegali po klasie, krzyczeli, łazili po ławkach, a pani nieudolnie
próbowała nam coś przekazać. Czasami na lekcje musiała przychodzić
wychowawczyni. Biedna kobieta. Jej też nie było z nami łatwo. Mimo, że była
niespełna rozumu, jakoś wszystko zauważała na lekcji, a na każde pytanie
odpowiadała: dobrze. Cały czas, zawsze.***
Musiałam zahaczyć jeszcze o szafkę, a tam przeżyłam
prawdziwy szok. Austin… Całował się z jakąś nieznaną blondynką. W tym momencie
coś we mnie jakby pękło. Nie wiedziałam, co. O co właściwie mi chodzi. Jaki ja
mam porąbany mózg… Mimo, że to on kontroluje moje uczucia, to tak naprawdę nie
wie, o co mu chodzi… Przecież powinnam
się cieszyć, to mój przyjaciel. Fajnie, że znalazł sobie dziewczynę. Jakby nie
patrzeć, znamy się od dziecka (co z tego, że nie widzieliśmy się przez 10 lat…
i tak znam go najlepiej z całej mojej nowej klasy, oczywiście nie licząc Trish)
. Ale coś we mnie, nie pozwalało się tej radości przebić. Czyżbym była
zazdrosna? Nie, to bez sensu. Czemu miałabym być? Byliśmy tylko przyjaciółmi.
Chociaż… W sumie sama nie wiem. Tego uczucia nie da się pomylić z innym. Dobra,
naczytałam się za dużo kolorowych pisemek… i po raz kolejny powtarzam: Jaki ja
mam porąbany mózg! Wzięłam szybko mój podręcznik z szafki i pobiegłam do klasy,
bo do dzwonka zostało już tylko kilka minut. Cały czas, czułam jednak pewien
ucisk na sercu. Ach, bycie nastolatką to kiepska sprawa…
W sali muzycznej ławki były większe niż w innych. Przy
każdej były cztery miejsca. Usiadłam razem z Trish, Dezem i Austinem. Pan
Stewart wyszedł na chwilę z sali, więc nachyliłam się do Austina.
- No, widziałam, że poznałeś jakąś nową koleżankę.-
powiedziałam. Zaśmiał się:
- To już nie wolno mi nic zrobić, bez twojej zgody?
- No ale mi to chyba mogłeś powiedzieć! – udałam oburzenie.
– chyba jesteśmy przyjaciółmi, nie? – dałam delikatny nacisk na „przyjaciółmi”.
Miałam nadzieję, że zabrzmiało to naturalnie.
- Dobrze, wybacz mi. Następnym razem poinformuję cię, kiedy
będę chciał się z kimś spotkać. - obiecał.
- I tak ma być. – zakończyłam rozmowę, powstrzymując śmiech,
bo nasz wychowawca wszedł do klasy. Jak zwykle, momentalnie zapanowała cisza.
Lekcja była bardzo ciekawa, mimo, że po raz kolejny
słuchaliśmy „wymagań edukacyjnych”. Pan
Stewart miał jednak świetne poczucie humoru i zaczęłam się domyślać, dlaczego
wszyscy uczniowie go tak lubią. On nawet z nudnych „wymagań edukacyjnych”
potrafił zrobić ciekawą lekcję. W tym roku nie było już (na szczęście!) gry na
flecie. Chyba nie wytrzymałabym kolejnego roku ze strzelanką z fletów w tle.
Lekcja muzyki była ostatnią tego dnia. Po niej Austin i Dez,
oraz inni szczęściarze poszli do domów, a my powlekłyśmy się do kozy. W sumie
nie było tak źle. „Pilnował” nas pan Watson, od historii. „Pilnował” w cudzysłowu, bo tak naprawdę
tylko siedział i grał na swoim laptopie w Call of Duty, a my robiliśmy co
chcemy.
-O co ci
chodziło na muzyce? – spytała Trish
-
Podsłuchujesz moje rozmowy? – uśmiechnęłam się
- O nie, moja
droga. Nie praw mi tu teraz morałów, tylko odpowiadaj na pytanie.- udała
oburzenie.
- Nic
takiego. Po prostu widziałam Austina jak całował się z jakąś dziewczyną. –
wzruszyłam ramionami. Znów poczułam ten dziwny, niezrozumiały ucisk na sercu.
- I nic mi
nie powiedziałaś?! – teraz już naprawdę się wkurzyła.
- Nie
wtrącajmy się w jego sprawy. – powiedziałam - Ale też się wkurzyłam, że nic mi
nie powiedział. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. – dodałam
- Jesteś
pewna? – spytała moja przyjaciółka
- Chyba tak.
Wiem, że nie widzieliśmy się przez 10 lat, ale nic się chyba przez ten czas nie
popsuło między nami. – uśmiechnęłam się niepewnie.
- Ally, nie o
to mi chodziło. – westchnęła Trish. – w drugą stronę…
- Nie
rozumiem… - zdziwiłam się
- Wydaje mi się, że jemu chodzi o coś więcej
niż przyjaźń… - ściszyła głos moja przyjaciółka. Zaskoczyła mnie.
-No, ale czy
wtedy całowałby się z inną? – postanowiłam, że to ja będę tą, która myśli
logicznie.
- No, w sumie…
-zagięła się.
- Dobra, nie
mówmy już o tym– ucięłam temat. Dwie godziny w kozie szybko zleciały. Udało nam
się odrobić wszystkie lekcje (nie wiem, jakim cudem tego dokonałyśmy).
W domu
czekała na mnie jeszcze jedna niespodzianka. O dziwo, dom był pusty. Na lodówce
wisiała kartka:
Kotku, będę dziś później, Jessica zachorowała
i muszę ją zastąpić. W lodówce masz makaron,
odgrzej sobie.
Tata
Nie mogłam
uwierzyć we własne szczęście! To cud! Byłam tak cholernie szczęśliwa. Skro
Jessica zachorowała, znaczy, że tata będzie musiał zamknąć dziś sklep, więc
będzie w domu koło 20. Świetnie. Mam czas dla siebie. Pobiegłam więc szybko do
sklepiku, koło mojego domu i kupiłam chipsy, colę, lody i nutellę. Potem podgrzałam makaron, usiadłam na kanapie przed telewizorem i włączyłam Harry’ego Pottera. Od szóstej
klasy, jestem straszną fanką tych książek i filmów.
Tata, jak się
okazało, wrócił dopiero po 22. Pojechał jeszcze odwiedzić Jessicę i do sklepu.
W sumie, ten
dzień nie był chyba taki zły...
----------------------------------------------------------------------------------------------------
* jak ja :)
** odpowiednik naszego polskiego, nie język obcy
*** moje wspomnienia ze starej szkoły
----------------------------------------------------------------------------------------------------
** odpowiednik naszego polskiego, nie język obcy
*** moje wspomnienia ze starej szkoły
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Długo nie było rozdziału. Tak, wiem, przepraszam. Po prostu miałam strasznego doła, którego musiałam leczyć mlekiem czekoladowym i ciastkami. To zawsze poprawia mi humor. :)
Do tego, założyłam sobie konto na stardoll. Tak, śmiejcie się, śmiejcie, ale stworzyłam sobie taką sexi postać, że już z 10 chłopaków do mnie zarywało na czacie. Z czego tylko jeden z polski. Z 3 z U.K, a reszta z USA. ^^
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. I komentujcie, proszę. :) Komentarzy jest na prawdę mało, a niedługo stuknie mi już 600 wyświetleń.
Tak więc, obiecuję, że taka sytuacja się już nie powtórzy, że przez prawie 2 tygodnie nie będzie rozdziału.
Dziś gramy z San Marino :( Pewnie będzie powtórka z piątkowego meczu z Ukrainą... A wy jaki wynik obstawiacie? Ciasteczkowy Potwór (nie, nie ja, ten prawdziwy) wywróżył:
:D Zdjęcie przerobione przez mua w paintcie >.< (zamiast San Marino, były Czechy :P ) ale kto by sie przejmował szczegółami :)
Ciasteczkowy Potwór
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. I komentujcie, proszę. :) Komentarzy jest na prawdę mało, a niedługo stuknie mi już 600 wyświetleń.
Tak więc, obiecuję, że taka sytuacja się już nie powtórzy, że przez prawie 2 tygodnie nie będzie rozdziału.
Dziś gramy z San Marino :( Pewnie będzie powtórka z piątkowego meczu z Ukrainą... A wy jaki wynik obstawiacie? Ciasteczkowy Potwór (nie, nie ja, ten prawdziwy) wywróżył:
:D Zdjęcie przerobione przez mua w paintcie >.< (zamiast San Marino, były Czechy :P ) ale kto by sie przejmował szczegółami :)
Ciasteczkowy Potwór
Hehe rozdział super. też obstawiam Polskę no, ale polska jak to polska wszystko może się wydarzyć :D
OdpowiedzUsuń5:0 było dla Polski, no ale San Marino to najsłabsza drużyna świata, a nasi i tak grali koszmarnie! Chodzili po tym boisku i myśleli: "o, piłka do mnie leci! może ją kopnę i zobaczę co się stanie" -.- wyłączyłam chwilę po bramce Lewandowskiego, bo tak beznadziejnie grali.
UsuńNo nareszcie :P ile można czekać? xd rozdział fajny głównie skupiłas sie na opisie ale gut więcej Austina chcem xd
OdpowiedzUsuńPOLSKA DO BOJU :D
chciałam, żeby rozdział był trochę bardziej romantyczny, ale jak się okazało, nie umiem pisać romansów >.< chciałam jak najlepiej przedstawić uczucia Ally, mam nadzieję, że mi się udało :) W święta coś się pojawi, bo już od jutra mam ferie i 2 dni będę się obijać :)
UsuńNa życzenie, w następnym rozdziale dam więcej Austina. Coś wymyślę. :P
Mecz był koszmarny, nasi kompletnie go olali. Tylko chodzili po boisku i myśleli, czy kopnąć tą piłkę, czy nie -.- Najlepszy był gość, już nie pamiętam kto, który w piłkę nie trafił... -.- (Normalnie: skoczył, zamachnął się, chciał strzelić i nie trafił w piłkę :D )
jakbyś chciała pomocy z tym romansem to może będę mogła ci trochę pomóc xd pokaże ci kawałek mojego opka z taka romantyczną sceną i będziesz się mogła wzorować xd albo mi będziesz mówić co byś chciała zawrzeć ja coś wymyśle i też bedziesz sie mogła wzorowac nie ma najmniejszego problemu :D
OdpowiedzUsuńwielki dzięki :) chętnie skorzystam.
UsuńJa mam pomysł na pare całkiem romantycznych scen, ale właśnie problem tkwi w tym, że nie umiem tego sensownie opisać. Wychodzą takie... amatorskie... no wiesz, o co mi chodzi :P po prostu wygląda tak, jakby to pisał uczeń pierwszej klasy :/
No to mogę spróbowac ci pomóc nie ma problemu xd też pewnie nie jestem jakimś tam mistrzem ale się staram xd to jak się umawiamy?
Usuńhmm... szczerze to nie zaczęłam jeszcze pisać nowego rozdziału >.< tak, jestem leniem... może daj mi swojego maila i jak będę potrzebowała pomocy, to napiszę :)
UsuńTO NA CO CZEKASZ? NA SPECJALNE ZAPROSZENIE? JUŻ DO ROBOTY :D
OdpowiedzUsuńniewidzialna2212@gmail.com
spoko, rozdział już się pisze. :)
Usuń