sobota, 16 marca 2013

Rozdział 2


2 września, wtorek
O 6:30 rozległ się dźwięk syreny alarmowej. Tak przynajmniej mi się zdawało. W rzeczywistości był to mój budzik. Przez dwa miesiące zapomniałam już, jak potwornie jest wstawać o tak nieludzkiej porze. To przecież jeszcze noc! Prawie każdego ranka, zastanawiałam się, jak by to było, gdybym miała zmieniacz czasu Hermiony. Mogłabym cofnąć się w czasie o kilka godzin i je przespać. Ach, byłoby cudownie…
Mimo, że „spałam” prawie cały wczorajszy dzień, byłam niewyobrażalnie zmęczona. „Spałam” w cudzysłowu, bo tak naprawdę leżałam i zastanawiałam się nad swoim życiem. Fajnie, że spotkałam w nowej klasie starego przyjaciela. Ale co mi to dało? Nie widzieliśmy się dobre 10 lat. Na pewno się zmienił… Ja też się zmieniłam… Co jeśli okaże się tępym chu… no, powiedzmy że chamem…  Myślałam też o przedstawieniu szkolnym. Może się zgłoszę? To zawsze było moje marzenie. Ciekawe co wystawiają? Ale to uporczywe zatrzymywanie śniadania w żołądku podczas apelu…
W końcu udało mi się podnieść z łóżka. Pierwsze co zrobiłam, to zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Gdy tylko kofeina zaczęła działać, pobiegłam na górę, do mojego pokoju się ubrać.  Potem czesanie, szybki makijaż, ogarnięcie (chociaż w niewielkim stopniu) burdelu w moim pokoju i mogłam iść do szkoły.
Gdy z Trish weszłyśmy do klasy, było już po dzwonku, ale nauczyciel jeszcze nie przyszedł. Cała klasa siedziała już na swoich miejscach. Gdy weszłyśmy, nagle zapanowało milczenie. Wszyscy patrzyli na nas z nienawiścią:
- O co im chodzi? - spytałam szeptem Trish
- Nie mam pojęcia… - odpowiedziała moja przyjaciółka, równie zaskoczona. Ale ja już  się chyba domyśliłam. Spojrzałam na rudą, która siedziała w ostatniej ławce. Uśmiechała się szyderczo. Jak psychopatyczny naukowiec w jakimś słabym filmie.
Usiadłam z Trish w  drugim końcu Sali, za Austinem i Dezem. Szturchnęłam blondyna.
- Ej, o co chodzi? – spytałam szeptem
- Nie wiesz? –zdziwił się
- Nie! – odpowiedziałam, chyba trochę za głośno, biorąc pod uwagę to, że właśnie była lekcja.
- Nie byłyście wczoraj w Mall of Miami? – spytał z niedowierzaniem
- Nie! – zaprzeczyłam.
- Czy ja się w końcu dowiem o co chodzi?! - zdenerwowała się Trish. Z ust mi to wyjęła. Nie dowiedziałyśmy się jeszcze niczego. Ja jednak wiedziałam, że zamieszana była w to ruda.
- Wiedziałem, że zmyśla – westchnął – Cece rozpowiada wszystkim jak ją napadłyście w centrum, kazałyście przepraszać za tą awanturę wczoraj w klasie…
-Zazdrosna? – Teraz ja uśmiechnęłam się szyderczo…
- Możliwe – przytaknął blondyn – ale czekaj, to nie wszystko
- O nie… - westchnęłam. Już się boję, co ta jędza wymyśliła
- Podobno groziłyście jej, że ma wszystko cofnąć, bo zabijecie jej kota.. Wiem, to głupie. Nie mam pojęcia, czemu ludzie dali się na to nabrać. – zaśmiał się. Ja też się roześmiałam. To najgłupsza groźba, jaką można było wymyślić. No a tego zdarzenia wczoraj w klasie nie można chyba nawet nazwać awanturą. W życiu nie pomyślałabym, że mogłabym się na kimś mścić, za coś takiego. Niewiarygodne, co zazdrość może zrobić z ludźmi…
- A co niby miała cofnąć – spytała Trish  Austina – przecież nic takiego nie mówiła… Powiedziała: „I czemu się tak nimi interesujecie?” – sparodiowała głos rudowłosej. Muszę przyznać, że całkiem nieźle– „Nie ma w nich nic niezwykłego!”
- Niby ośmieszyła was przed klasą, bo powiedziała, że nie ma w was nic niezwykłego. A wy uważacie się  za lepszych od nas i nie jesteście godne znajomości z nami. – odpowiedział blondyn. No to już było przegięcie! Wkurzyłam się. Nie godne znajomości z tymi ludźmi? Chciało mi się śmiać. W czym niby byłyśmy od nich lepsze? Chyba właśnie gorsze. Mieszkałyśmy na obrzeżu Miami, w dość biednej dzielnicy. Przez rok uczęszczałyśmy do liceum, które później zbankrutowało, więc łatwo można się domyślić, że poziom nie był tam powalający. Żadna z nas nie była bogata. Moi rodzice byli rozwiedzieni. Tata prowadził sklep muzyczny, w którym 2 razy w tygodniu musiałam mu pomagać. U Trish też się nie przelewało. Jej mama pracowała w sklepie spożywczym, a tata niedawno stracił pracę. Był prawnikiem, ale mimo że bardzo lubił ten zawód, nie był w nim wystarczając dobry. Jego pensja ledwo wystarczała więc na podstawowe zapotrzebowania rodziny. A na kino, ciuchy czy kosmetyki, Trish raczej nie dostawała wiele.
- To śmieszne – powiedziałam. Dalej wywiązała się gadka-szmatka, a by odgadnąć jej treść, wystarczy przeczytać moje powyższe przemyślenia. Dowiedziałyśmy się natomiast, że rodzice Austina prowadzą… sklep z materacami! Kazał nam o tym nikomu nie mówić. Widocznie wstydzi się pracy swoich rodziców. Nie wiedziałam czemu. Materace też ktoś musi przecież sprzedawać. No ale wolałam nie wnikać. Chłopak bardzo zainteresował się jednak faktem, że mój ojciec prowadzi sklep muzyczny. Pytał, czy mógłby wpaść do sklepu, w końcu jest niedaleko od szkoły, a ja akurat miałam dziś dyżur. Chętnie się zgodziłam. Tylko niech sobie nie myśli, że będzie sobie spokojnie siedział i oglądał instrumenty! O nie! Wykorzystam go do ścierania kurzy, układania płyt itd. Trish już wie, jak kończy się przychodzenie do sklepu i raczej się tam nie pojawia. Ja jednak czasem bardzo lubię się tam zaszywać. Mam na górze mały pokoik, który kiedyś służył za magazyn. Stoi w nim pianino i kilka foteli. To taki mój osobisty kącik. Miejsce całkowicie niedostępne dla zwykłych śmiertelników. Często zamykam się tam na kilka godzin i piszę piosenki. I tak nigdy ich nikomu nie pokażę, więc w sumie jest to trochę bezsensu. Ale to mnie odstresowuje. Czuję się wtedy lepiej.
Pogrążona w swoich myślach, nawet nie zauważyłam, kiedy lekcja dobiegła końca. Ocknęłam się dopiero, gdy Trish szepnęła mi do ucha: Zaczekaj, trzeba to wszystko wyjaśnić. Gdy tylko nauczyciel wyszedł z sali zamknęła za nim drzwi i stanęła na środku klasy (wspomniałam już, że zazdroszczę jej tej pewności siebie?). Uczniowie jeszcze się pakowali, ale po kolei odwracali z zaciekawieniem głowy w jej stronę. Ona cierpliwie czekała. W końcu, gdy wszyscy już zwrócili się w jej stronę, zaczęła mówić:
- Słuchajcie. Wiem co teraz sobie o nas myślicie. Ale to nie prawda. Nie rozumiem, jak mogliście uwierzyć w tak idiotyczną plotkę, jak rozpuściła CeCe? Przecież to się nie trzyma kupy – klasa milczała. – Groźba, że zabijemy jej kota? Błagam! Śmiać mi się chciało, kiedy o tym usłyszałam. – dalej cisza ze strony klasy. Ha! Ugięli się pod poziomem jej argumentów!, jak to powiedział kiedyś Kolorowy– I to, że „czujemy się lepsze”. Z jakiej racji? Żadna z nas, nie wygląda jak Miss World, ani nie jest bogata. Mieszkamy w biednej dzielnicy, na obrzeżach Miami. Chodziłyśmy do liceum, w którym poziom naprawdę był dość niski. W toaletach czuć było zapach marihuany i papierosów. Miałybyśmy być z tego dumne? – dało się słyszeć szmer poruszenia w klasie. CeCe patrzyła natomiast na moją przyjaciółkę z nienawiścią. Następnie spojrzała się na mnie, z jej spojrzenia można było wyczytać: To jeszcze nie koniec. Zemsta będzie słodka. Zaczęłam się bać. W tej chwili jednak Trish zakończyła swoje przemówienie, podeszła do naszej ławki, wzięła swoją torbę i pociągnęła mnie za rękę w kierunku drzwi.
Reszta lekcji minęła spokojnie. Klasa nie patrzyła już na nas tak nienawistnie (no, może oprócz rudej jędzy), jednak dalej większość uczniów się do nas nie odzywało.
***
Po lekcjach, tak jak planowaliśmy, ja i Austin ruszyliśmy w stronę Sonic Boom’a. Tak właśnie nazywał się sklep mojego taty. Trish nie mogła z nami pójść, Dez również. Wietrzyłam w tym jakiś podstęp, ale wolałam nie wiedzieć, o co chodzi. Po drodze rozmawialiśmy o nic nie znaczących rzeczach. W pewnym momencie chłopak chwycił mnie za rękę. Nie przeszkadzało mi to. W sumie nie zwróciłam na to uwagi. Przed samym sklepem jednak puściłam jego dłoń, żeby tata nie wysunął przypadkiem błędnych wniosków. W środku było dość pusto. Kręciło się tylko paru klientów.
- Cześć tato! – zawołałam
- Cześć córciu! – odpowiedział. Potem przyjrzał się Austinowi i uśmiechnął się.
- Widzę, że kogoś przyprowadziłaś – powiedział, wyraźnie zaciekawiony
-Tato, to jest Austin. Znajomy z klasy. – przedstawiłam chłopaka
- Dzień Dobry! –przywitał się chłopak
- Cześć! – odpowiedział tata i posłał mi spojrzenie mówiące: to twój chłopak, prawda? Spiorunowałam go wzrokiem.
- No dobrze, ja muszę lecieć. Pa dzieciaki! – pożegnał nas wesoło
- Pa tato! –powiedziałam
- Do widzenia. – odpowiedział Austin
No i zostaliśmy sami. No, nie licząc kilku klientów, których szybko obsłużyłam. Postanowiłam odpuścić dziś wyjątkowo chłopakowi. Wyjątkowo. Następnym razem nie będę taka litościwa. Chłopak w tym czasie oglądał instrumenty, przeglądał płyty i bóg wie co jeszcze. W pewnym momencie usłyszałam za sobą jakiś huk. Wolałam się nie odwracać, dopiero jakieś 20 minut później dyskretnie skontrolowałam sytuację, by ocenić szkody, ale wszystko było w porządku. Potem pogadaliśmy o jakimś wyjątkowo nudnym filmie, który leciał wczoraj w telewizji. Uznając, że już i tak nikt nie przyjdzie, zamknęłam sklep pół godziny wcześniej i poszliśmy na górę, do mojego pokoju. Austina od razu zainteresowało pianino. Usiadł i zaczął coś grać. Przysiadłam się obok. Później on zaczął przeglądać nuty, które były tam porzucone.
- O nie! – wyrwałam mu kartkę z tekstem jednej z moich piosenek.
- Czekaj, czekaj. –uspokoił mnie – To jest niezłe. – próbował odebrać mi kartkę. W końcu mu się udało i spróbował zagrzać melodię.
- To powinno być szybsze. – stwierdził. Spróbował zagrać i po chwili zaśpiewał:
They wanna know, know, know

Your name, name, name
They want the girl, girl, girl
With game, game, game
And when they look, look, look
Your way, way, way
You gotta make, make, make ‘em do a double take

Muszę przyznać, że był całkiem niezły.
-No, nieźle. – pochwaliłam go - Ale chyba powinno być raczej tak: zagrałam fragment.
- Tak, masz rację – przytaknął. W tej chwili spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Było już po 21. Austin też się zdziwił, że to już ta godzina. Szybko się pożegnaliśmy i on pobiegł do domu, a ja na przystanek. O dziwo, tata wcale nie był na mnie zły, że tak późno wróciłam. Lekcji jeszcze nam przecież nie zadano, wszystkie lekcje polegały zazwyczaj na omawianiu „wymagań programowych” itd. Tata wypytywał mnie za to o nauczycieli. Nie mówiłam mu oczywiście o nieogarniętym panu Hale, od biologii, na którego lekcjach wszyscy robili co chcieli, a on i tak nic nie zauważał. Opowiedziałam natomiast o okrutnej nauczycielce matmy, pani Green, której boi się cała szkoła,  ponieważ jest po prostu ogromna i bardzo silna. (po szkole krąży plotka, że kiedyś była sławną zapaśniczką, ale na ile jest prawdziwa, tego nie wiem… ) Potem wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Wtedy zauważyłam, że dzwoniła do mnie Trish. 15 razy…  Napisałam więc tylko SMS-a: O co chodzi? Odpowiedź była natychmiastowa: Jak z Austinem? Powinnam o czymś wiedzieć? Pocałował cię? Zmieniasz status na fb? Jak nie masz czasu, to mogę zrobić to za cb. Wiesz, że znam twoje hasło. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało jej się tak szybko wystukać tak długi tekst. Odpowiedziałam: Nie, nic takiego się nie stało. Opowiem ci jutro. Pa.
Potem położyłam się do łóżka. Zasnęłam natychmiast, mimo, że byłam naprawdę zdenerwowana. W moim życiu tyle się zmieniło, w tak krótkim czasie. Jednak po wczorajszej nieprzespanej nocy byłam tak zmęczona, że mój mózg nie mógł już dłużej walczyć ze zmęczeniem.
 -----------------------------------------------
Jak wam się podoba rozdział? Dla mnie jakiś taki nie teges ( If you know, what I mean :P )


Zauważyłam, że wiele osób, które prowadzi blogi tego typu, pod każdym rozdziałem wrzuca jakąś piosenkę. Ja tego nie będę robić, ponieważ zrzygalibyście się od ilości mhroku, jaką bym wam aplikowała. >.< Ta piosenka jest jednak tak zajebista, że musiałam ją wrzucić.(na górze) Jest dość mało mhroczna, jak na mnie. 

Tu macie np. mój  ulubiony zespół :P (poniżej) Sami oceńcie. MHROOOOK!!! :P

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Powtarzasz się :P Ale dzięki :) Jutro raczej nie, ale w przyszłym tygodniu mam rekolekcje (czytaj: dwie godziny lekcji i odpały w kościele), więc będzie luźniej :) Więc coś się pojawi na pewno.

      Usuń
    2. Tak znam te odpały w kościele moja klasa już miała rekolekcje ogółem nie słuchaliśmy co ksiądz mówił...ale chyba o jakieś sukience ...o.o nie to chciałam napisać ale już mi się nie chce kasować :p Rozdział super, fajny :p CZekam na kolejny !

      Usuń
    3. U mnie było zajebiście! Jeszcze dwa takie cudowne dni będą :) Ksiądz coś nawijał, że jesteśmy "wojownikami pana" :D Potem wziął jakiegoś chłopaka z 6 c, założył mu plastikowy hełm i zbroję. No i gość stał tam na ołtarzu pół godziny, a ksiądz nawijał i nawijał, i nawijał... >.< Potem graliśmy ogólnie na komórkach, słuchaliśmy muzyki, gadaliśmy... No wiecie... Klasyka :P

      Usuń
  2. No podobłało mnie się :P boże co się dzieje z tą młodzieżą, żeby w koćiele komórek uzywać wstyd pójdizecie do piekla sztany cholerne (ahhahahahhahaha) nie no żartowałąm to tzw. standart rekolekcyjny xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) A jak dialogi? Starałam sie zastosować do twoich rad.
      Wiem, że pójdę do piekła >.< Ale wiedziałam to już od dawna. Jakby co, to się spotkamy. :P

      Usuń
    2. E tam ja się nadaje do piekła ...wiesz człowiek który ciągle ma skojarzenia raczej do nieba nie pójdzie xD A zwłaszcza jak nie był 3 lata u spowiedzi xD

      Usuń
    3. Hahahaha! Witaj w klubie. Jak co, to będziemy w jednym kotle, ok? >.<
      Ja do spowiedzi chodzę 2 razy w roku :) Przed Bożym Narodzeniem i na rekolekcjach, bo babcia się pogniewa, że nie idę w Wielkanoc do komunii. :P

      Usuń
  3. Osttani raz ja byłam jak miałam bierzmowanie to 2 lata xd
    A dialogi bardzo dobrze :D nie mam zastrzeżeń ;P

    OdpowiedzUsuń