poniedziałek, 29 kwietnia 2013

The End :/

Wybaczcie, ale muszę niestety zawiesić tego bloga. :( Klaudia, Niewidzialna, tak wiem, że mnie zabijecie...
Smutno mi z tego powodu, bo dużo już osiągnęłam, ale to po prostu nie jest to, co chcę robić. Fajnie, że spróbowałam, ale to nie jest ani moja pasja, ani zainteresowanie, po prostu sposób na nudę w wolnych chwilach. Niestety tych wolnych chwil mam teraz coraz mniej, a w następnym roku, prawdopodobnie nie będę ich miała wcale... mama wymyśliła mi już mase zajęć dodatkowych, no ale nie o tym mowa. W każdym razie, blog nie znika z sieci, być może w wakacje zacznę znowu pisać.
Żegnam i biegnę do schronu, bo Niewidzialna akurat niewiele mi zrobi, no bo przecież nie wie, gdzie mieszkam, ale Klaudii akurat się boję.
Pozdrawiam cię, Klaudia! :)
I przepraszam was jeszcze raz, mam nadzieję, że mimo to, pozostaniemy w kontakcie, a Klaudia nie zastosuje przeciwko mnie swojej tajnej broni, w postaci swojego palca. :P

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 5

O bosz... w końcu udało mi się napisać rozdział... jest bardzo krótki, wiem. to ciąg dalszy rozdziału 4, z 4 września (według kalendarza w powieści oczywiście :P) mimo, że większą część niego stanowią cytaty z "Błękitu Szafiru" (dokładne strony i wersy podam na końcu) i tak pisałam go najdłużej ze wszystkch. chyba mam po prostu blokadę, bo nie mogłam nic wymyślić. w następnych rozdziałach też możliwe, że będę posiłkowała się cytatami z książek, dopóki mój zastój nie minie... wolę jednak dodać rozdziały, w których uczestniczyła najczęściej pani Gier, bo to ona jest autorką Tryloggi Czasu, serii, z której pochodzą cytaty i chyba jednej z najromantyczniejszych serii książek, jakie czytałm. Pisałam już o tej serii chyba kilka razy, a na moim drugim blogu możecie spodziewać się, w najbliższym czasie jakiejś recenzji. tak więc już, bez dalszych wstępów, zapraszam do czytania:

-------------------------------------------------

4 września, czwartek Cd.
Długo nie odrywaliśmy się od się od siebie. W końcu jakaś część mojej podświadomości zaczęła myśleć logicznie: „Co ty robisz do cholery?! Znasz gościa 4 dni i się z nim całujesz?!” ale druga mówiła: „Przecież nie 4 dni, tylko 12 lat!”
„Ale przez 10 lat go nie widziałaś!”
„Co z tego, i tak znam go najlepiej z całej szkoły!”
„Ale może byś jeszcze poczekała, tak z miesiąc, albo 2?”
„Po co? Źle nie jest! Chłopak nieźle całuje…”
„Ogarnij się! Musisz go odepchnąć. Nie możesz się tak oddawać!”
Walczyły we mnie dwie strony. W końcu ta „bardziej logiczna” strona wygrała. Delikatnie odsunęłam się od Austina. Blondyn uśmiechnął się do mnie i spojrzał mi w oczy. W tej chwili cały mój plan, polegający na racjonalnym wytłumaczeniu chłopakowi, dlaczego nie powinniśmy się całować, legł w gruzach. Jak można mieć tak zajebiste oczy?! Nie mogłam wykrztusić słowa, mogłam tylko wpatrywać się w tego chłopaka.
„Mogłam dokonać analitycznego porównania tego pocałunku z innymi, które przeżyłam wcześniej, oraz określić, dlaczego (...) [Austin] całował o niebo lepiej.”*
- Już późno. – mruknął Austin i spojrzał na zegarek. „Wytrącona z równowagi wpatrywałam się w niego. (…) Czyżby to miało znaczyć, że chce nad tym wszystkim przejść do porządku dziennego? Po pocałunku (właściwie lepiej przed, ale na to było już za późno) należałoby jeszcze może wyjaśnić parę podstawowych kwestii, prawda? Czy ten pocałunek był swego rodzaju wyznaniem miłości? Może ja i (…) [Austin] byliśmy teraz nawet parą. Czy tylko trochę się pomizialiśmy, bo akurat nie mieliśmy nic lepszego do roboty? (…) Wolałabym odgryźć sobie język, niż zadać jedno z tych pytań, które przemknęły mi przez głowę.”** 
 „Tak wiele się zdarzyło, a ja miałam tak mało czasu, żeby się nad tym zastanowić, że głowa wprost pękała mi od natłoku informacji i wrażeń. Gdybym była postacią z  kreskówki, unosiłby się nade mną dymek z gigantycznym znakiem zapytania. I może jeszcze parę trupich czaszek."***

W tym momencie usłyszałam zbawienne trąbienie samochodu, które wybawiło mnie od mówienia czegokolwiek . To tata podjechał po mnie, tak jak obiecał.
„Spróbowałam zebrać się w sobie. Jeśli (...) [Austin] chce nad tym przejść do porządku dziennego – proszę bardzo, ja też tak mogę. ”****
- Chodźmy już. – powiedziałam. – muszę zamknąć sklep. - Próbowałam przecisnąć się obok chłopaka, ale przytrzymał mnie za ramię
„- Posłuchaj, tamto… - Przerwał, zapewne w nadziei, że wpadnę mu w słowo.
Czego oczywiście nie zrobiłam. Bardzo chciałam usłyszeć, co ma do powiedzenia. Poza tym, miałam trudności z oddychaniem, kiedy stał tak blisko mnie.
- Ten pocałunek… Mnie… - I znowu zamilkł.
Ale ja natychmiast dokończyłam w myślach: „Mnie nie o to chodziło”.
Och, jasne, więc nie powinien był tego robić, prawda? To tak, jakby podpalić zasłony, a potem się dziwić, że cały dom się pali (no dobra, głupie porównanie). Nie zamierzałam mu niczego ułatwiać i tylko patrzyłam na niego chłodno i wyczekująco. To znaczy próbowałam patrzeć chłodno i wyczekująco, a w rzeczywistości prawdopodobnie przybrałam minę w stylu „jestem mały Bambi, proszę cię, nie strzelaj do mnie!” – i nic nie mogłam na to poradzić. Jeszcze tego brakowało, żeby zaczęła mi drżeć dolna warga.
Mnie nie o to chodziło. No, dalej, powiedz to!
Ale (...) [Austin] nic nie powiedział. (…) [Zamiast tego] pocałował mnie ponownie, tym razem bardzo delikatnie.”****
--------------------------------------------
        "Błękit Szafiru", str. 17, wer. 18-20
**      "Błękit Szafiru" str.19, wer. 6-13
***    "Błękit Szafiru" str. 20, wer. 7-11
****  "Błękit Szafiru" str. 20, wer. 18-29, str. 21, wer. 1-7, wer.12-13

wtorek, 9 kwietnia 2013


wybaczcie, rozdział wciąż nie gotowy. :( po prostu miałam dziś problemy z netem. już któryś raz i to widać nie mój kochany gruchot nawala (całe szczęście, co ja bym bez niego zrobiła? O.O mam taki mały netbooczek, "odziedziczony" po mamie. no ale lepszy własny stary laptop, niż jeden "na spółę" z mamą. :) bo to dziwne, ale zawsze jest nam najbardziej potrzebny w dokładnie tej samej chwili :P rodzinna więź?), tylko modem, bo rodzice też nie mogli się połączyć. w każdym razie, prawie cały dzień, odkąd wróciłam ze szkoły, tata majstrował przy moim laptopie. odzyskałam go dopiero 20 minut temu. ogarnęłam tylko szybko YT, a właśnie jestem w trakcie czytania nowego rozdziału Miki :)
jutro są do tego urodziny mojej mamy, więc też raczej nie będzie rozdziału. Party hard to raczej nie będzie, ale pewnie mama kupi ciasto, posiedzimy, pogadamy :)
w sumie, to od pewnego czasu chodzi mi po głowie, czy tego wszystkiego nie rzucić... czasu w sumie mam dużo, no ale to moje wrodzone lenistwo... a do tego robi się coraz cieplej. wczoraj na przykład wróciłam do domu po 16, bo po prostu łaziłam po mieście ze znajomymi  :) (jadłyśmy nawet lody ^^) no ale nie chcę was za bardzo straszyć :P następny rozdział jeszcze dodam, a potem zobaczymy...
żeby trochę wynagrodzić wam czekanie, bo widzę, że na prawdę dużo osób mojego bloga czyta, co oczywiście bardzo mnie cieszy, to w następnym rozdziale nie zrujnuję jeszcze Auslly :) uległam... mówiłam, że nie umiem pisać romansów, dla tego tym razem, posłużyłam się fragmentem z książki. prawa autorskie oczywiście będą zachowane :) już teraz mogę zdradzić, że z "Błękitu Szafiru" :)
Trzymajcie się, kochane i cieszcie się wiosną! Mam nadzieję, że u was też już się pojawia. :)
i zapraszam na mojego drugiego bloga:
http://ciasteczko-z-czekolada.blogspot.com/
tylko nie wspominajcie tam o tym tu poniższym blogu (Niważne gdzie jesteś..."). sprawy prywatne. ;)

sobota, 6 kwietnia 2013

wciąż nie ma rozdziału... :(

Dziewczyny, wybaczcie, ale w ten weekend nie będzie rozdziału. :( Mama uznała, że uzależniłam się od komputera i postanowiła mnie od niego odizolować na weekend... w pewnym sensie, to chyba ma rację :P Aktualnie jestem na zajęciach, długa historia. Jak tylko odzyskam laptopa, biorę się za rozdział. :)
Pozdrawiam! :*

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 4


4 września, czwartek
Lubię czwartki, w końcu to już prawie piątek, a to bardzo dobrze. Po wczorajszej obsówce przestawiłam budzik 5 minut wcześniej. To z nadmiaru ostrożności, ale lepiej być 5 minut wcześniej, niż 12 minut później. Gdy stanęłyśmy z Trish przy naszych szafkach, naszym oczom ukazał się baaaaaaaaardzo dziwny widok (no, zaraziłam się modą na szlachtę…). Austin siedział na parapecie, jakiś dziwnie smutny, a Dez go pocieszał. Może wyjaśnię: w naszej szkole są bardzo niskie parapety, na których można siadać. Ale tak naprawdę niskie, siedzi się na nich jak na ławce.
-Co się stało?- Spytałam zaniepokojona, siadając obok blondyna. Odpowiedział mi Dez:
- Otóż, drogie panie, niniejszym informuję Was, że pan Austin Moon pobił rekord Guinnesa na najkrótszy związek w historii. Proszę o brawa! – Posłusznie zaczęłyśmy klaskać.
- Wielkie dzięki, co ja bym zrobił bez takich wspaniałych przyjaciół – powiedział z sarkazmem Austin i uściskał nas wszystkich bardzo, bardzo mocno.
- Au, Austin! To boli! – Krzyknęłam. Jego zegarek wbił się boleśnie w moje ramie.
- I jesteśmy kwita – zaśmiał się i rozluźnił uścisk, którego nie powstydziłby się nawet boa dusiciel. Przynajmniej poprawiliśmy mu humor. No, na chwilę, bo zaraz znów zmarkotniał.
- Stary, zapomnij o niej. Nie była ciebie warta! – Pocieszał go Dez
- Chodzi o tą blondynę? – Spytałam. Dez przytaknął.- Nawet jej nie poznałam. – Zauważyłam
- Masz szczęście. – Mruknął rudy. – Strasznie wredna baba
- Ej, mówisz o mojej byłej – oburzył się Austin
- Tylko stwierdzam fakt – wzruszył ramionami Dez. Na szczęście zaraz zabrzmiał dzwonek i musieliśmy iść na hiszpański. Nie śpieszyliśmy się jednak zbytnio. Pani Cruz od hiszpańskiego i pani Farrel od fizyki były najlepszymi przyjaciółkami i zwykle obie spóźniały się na swoje lekcje, bo lubiły jeszcze poplotkować chwilę w pokoju nauczycielskim. Pod salę dotarliśmy przed nauczycielką, mimo, że było już dobre 5 minut po dzwonku. Chłopcy cały czas dyskutowali jeszcze o ex Austina. Miałam już tego dość. Ile można wałkować ten temat?  Za chwilę jednak nadeszła pani Cruz, a po lekcji temat jakoś przycichł. Do  czasu… Idąc korytarzem, po trzeciej lekcji, w pewnym momencie blondyn zatrzymał się nagle, czego efektem było to, że uderzyła w niego Trish.
- To ona… – szepnął przerażony i wskazał na tą samą blondynę, z którą wczoraj się całował. Tak przynajmniej podejrzewałam, w końcu widziałam tylko tył jej głowy. Blondyn szybko ukucnął za rogiem. W tym momencie blondi odwróciła się w naszą stronę. Była naprawdę ładna. Wtedy podszedł do niej jakiś brunet i pocałował ją w policzek. Założę się, za parę dni jego też zobaczę przygnębionego na parapecie. To chyba był taki typ dziewczyny. Podrywa chłopaków na ładną buźkę, a potem, kiedy znajdzie przystojniejszego, zrywa z takim delikwentem i leci do kolejnego. I tak w kółko.
- Co ona robi? – Spytał szeptem Austin.
- Na pewno chcesz wiedzieć? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Tak… - padła odpowiedź
- No więc… ona… no wiesz… po prostu… - jąkałam się. Zastanawiałam się jak mu to delikatnie powiedzieć. Trish nie miała niestety takich skrupułów:
- Ma innego. – Powiedziała szybko i bez zająknięcia. Blondyn jeszcze bardziej się przygnębił.
- Idzie tu! –  Trish zawołała szeptem (czy to ma sens? No nie ważne, wiadomo, o co chodzi).
- O nie… - jęknął Austin. –Zasłońcie mnie!
- O nie mój drogi! – Ofuknęłam go. – Nie możesz się wiecznie ukrywać przed tą… jak jej tam…
- Amy – wtrącił blondyn
- Tak właśnie. Teraz wstań. – Rozkazałam. Posłusznie podniósł się z podłogi. – Weź plecak. I idziemy. Nie zwracaj na nią uwagi. Uśmiechnij się! – Nakazałam. Na twarzy Austina pojawił się jakiś krzywy grymas. – Bardzo dobrze. A teraz idziemy na historię. – Zarządziłam. – Pogadajmy o czymś innym.
- Ally, masz dziś dyżur w sklepie? – Spytał Austin pod salą do hiszpańskiego
- Tak - uśmiechnęłam się. – Znów chcesz wpaść?
- No, jeśli nie masz nic prze…
- Dobra, to jesteśmy umówieni. – Przerwałam mu i weszłam do klasy.
*** 
Po lekcji podeszła do mnie Britney i powiedziała, że ja i Trish mamy zgłosić się teraz do pana Stewarta. Chodziło o ten nasz wczorajszy pobyt w kozie. Weszłyśmy do klasy muzycznej ze spuszczonymi głowami, udając głęboką skruchę. Spodziewałyśmy się dłuższego wykładu, więc przedtem wzięłyśmy już książki z szafek.
- Zapewne domyślacie się, dlaczego was tu zaprosiłem – powiedział pan Stewart przyjaznym głosem, co nas zaskoczyło. Dalej grałyśmy jednak wzorowe uczennice, które bardzo żałują tego, co zrobiły.  – Jest to jednak moim obowiązkiem, jeżeli którykolwiek z moich uczniów zostanie po lekcjach. Wiem jednak, że pani Green potrafi nieźle dać popalić, więc nie będę wam dawał wykładów. – Coraz bardziej lubiłam tego człowieka. – Z tego co wiem, to ona upierała się, by wymierzyć wam karę. Z każdym innym nauczycielem skończyłoby się pewnie tylko na ostrzeżeniu. Nie będę wam więc obniżał oceny z zachowania, ani nic podobnego. A co właściwie was zatrzymało? – Spytał z wyraźną ciekawością. – Oficjalna wersja mówi, że spóźniłyście się na autobus.
- Przejechałyśmy nasz przystanek. – Wyznała moja towarzyszka. – Zagadałam Ally i… no… nie wysiadłyśmy na właściwym przystanku. – Zarumieniła się. Musiałyśmy wyjść na rozpuszczone nastolatki, które musiały podzielić się ze sobą najświeższymi ploteczkami o Dżastinie Biberze, Łan Dajrekszon czy czymś takim.* Jednak pan Stewart sprawił, że Trish wyznała to wszystko mimo woli. Chłopcy ostrzegali nas przed tym. Ten człowiek potrafił wyciągnąć z ludzi wszystkie potrzebne informacje. Jak w Incepcji, tylko nie podczas snu.
- Ploteczki? – Spytał. No tak, jak mówiłam, zapewne wziął nas za „rozpuszczone nastolatki, które musiały podzielić się ze sobą najświeższymi ploteczkami o Dżastinie Biberze, Łan Dajrekszon czy czymś takim.”
- Sprawy sercowe. – Sprostowała Trish.
- Acha, rozumiem – westchnął. – No cóż, zaraz będzie dzwonek. – Spojrzał na zegarek. – Bądźcie już grzeczne.
Powiedziałyśmy grzecznie „do widzenia” i wyszłyśmy. Chłopcy czekali na nas przed salą, tak jak obiecali.
- I co? – Spytał Austin. W jego głosie dalej słychać było jednak smutek.
- Nic – wzruszyła ramionami Trish. – Tylko kazał nam już być grzeczne.
Po lekcjach, ruszyłam z Austinem do Sonic Booma. Przedtem wysłałam jednak tacie SMS-a:
Znów wpadnie Austin. Nie, to nie jest mój chłopak!
Żeby był przygotowany…
Cały wieczór była powtórka z wtorku. Wszystko działo się tak samo. Austin bawił się w sklepie, ja obsługiwałam klientów. Potem poszliśmy na górę, do mojego pokoju. Tym razem Austin odgrzebał kolejną piosenkę.
break down the walls,
Don't be afraid to let them fall
Break down the walls
And you can dare to have it all
Come on and give it everything you can
Take a chance, make a stand and break, break, break down the walls

- No, w końcu coś szybszego – pochwalił mnie. Za chwilę znów jednak się zasmucił. Wkurzył mnie.
- Błagam, Austin. Dalej przeżywasz rozstanie z Amy? To naprawdę denerwujące! – ofuknęłam go. Nic to i tak nie dało. Poczułam, że zaraz się załamię. Miałam już tej dziewczyny serdecznie dosyć. – Słuchaj, albo się ogarniesz, albo wynocha ze sklepu!
- Grozisz mi? – roześmiał się. No, przynajmniej poprawiłam mu humor. Za chwilę chłopak znów grzebał w moich papierach. Wygrzebał z nich bardzo pogniecioną, bardzo starą kartkę. Zapisaną niezdarną ręką ośmiolatki. Dopiero po chwili zorientowałam się, co to jest. To była moja pierwsza piosenka. Napisana na konkurs w podstawówce
- Oddaj! – krzyknęłam. Oczywiście tego nie zrobił. Zaczął coś brzdąkać i w końcu zagrał całą melodyjkę. Zaśpiewałam:

I'm a little butterfly, Spread my colorful wings
Even know I'm small and frail 
I can do most anything
Caterpillar in my cocoon
I'm gonna be a butterfly soon
I'm a little butterfly, I can soar through the sky
So glad I ended up like this,
Thanks to metamorphosis

Zakończyliśmy razem: I'm a butterfly
- No, nieźle. – pochwalił mnie. – masz talent.
- Tą piosenkę napisałam jak miałam 8 lat. To moje pierwsze dzieło – wyznałam
- Jest świetna. – przyznał. Zdziwiłam się. – Jak na ośmiolatkę. – sprostował.
Zagrał jeszcze raz. Sprawiało mu to widać pewne trudności, w końcu nuty narysowane były przez ośmiolatkę, a z czasem też trochę wyblakły.
- Czekaj, czekaj. – przerwałam mu. – To powinno iść tak. – zagrałam fragment. Znałam już tą melodię na pamięć, często ją grałam. Graliśmy tak jeszcze chwilę we dwoje, a pewnym momencie nasze palce się dotknęły. Przeszedł mnie delikatny dreszczyk, ale taki przyjemny. Blondyn spojrzał mi w oczy. Uśmiechnęłam się. I wtedy stało się coś, czego namniej się spodziewałam. Co w sumie nie powinno się stać, a jeśli już, to na pewno jeszcze nie dziś. I właściwie nie wiem, czemu się na to zgodziłam. Przecież nie powinnam. A jednak, w pewnym sensie, sprawiło mi to chyba przyjemność. Chłopak najnormalniej w świecie mnie pocałował.
------------------------------------
uff... w końcu udało mi się napisać rozdział... Od czwartku miałam wolne, ale rozdziału nie było. Na początku przez zwykłe lenistwo, potem miałam po prostu blokadę i nic nie mogłam wymyślić, później jeszcze nawał sprzątania przed świętami, bo przecież goście będą obsesyjnie sprawdzać każdy kąt, by zobaczyć, czy na pewno jest czysto. -.- W Wielkanoc dostałam olśnienia i zaczęłam pisać, ale aż do dzisiaj nie mogłam skończyć. 
Po drugie, nie jarajcie się, że jest Auslly, ani nie awanturujcie, że tak szybko. Mam co do tej parki okrutne plany. *śmiech szaleńca* Ale wszystkiego się wkrótce dowiecie :)

Tak więc: czytajcie, zachwycajcie się moim talentem pisarskim (a raczej jego brakiem) i KOMENTUJCIE, LUDZIE! JA WAS BŁAGAM! MAM JUŻ POND TYSIĄC WYŚWIETLEŃ, A KOMENTARZY JEST STRASZNIE MAŁO! CZY PROSZĘ O ZBYT WIELE????????!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dobra, już ochłonęłam… A właśnie, 1000 wyświetleń. Z tej okazji postanowiłam zrobić zabawę. Jeśli ten post skomentuje min. 20 osób, dodam swoje zdjęcie J No, chyba, że nie interesuje was, jak wyglądam. Wtedy sory… :/ Tylko nie mogą to być komentarze typu: KOMENTARZ, albo KOMENTUJĘ, KGWHPSAJ, czy emotikony. Mają być sensowne wypowiedzi odnośnie rozdziału. Czy wam się podobało, a jeśli nie, to dla czego i co powinnam zmienić.Dziękuję za tyle wejść! :* Jesteście super!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

The Versatile Blog, cokolwiek to jest -.-


Chciałabym Was serdelecznie poinformować, że zostałam nominowana do nagrody The Versatile Blog. Nie chciałam tej nominacji, mimo że bardzo się cieszę, że komuś blog się spodobał. Po prostu nie chce mi się:
1) Wypełniać jakiś durnych papierów, w których muszę np. wymyślić, co mnie zainspirowało itd. Nie cierpię tego typu rzeczy, bo nie można napisać: "zainspirował mnie tęczowy jednorożec, rzygający tęczą, lecący nad moim domem." tylko coś w stylu "zainspirowały mnie dzieci chore na białaczkę, bo tak cierpią, że postanowiłam założyć dla nich bloga. Wiem, że gówno im to pomoże, ale dzięki temu wydaję się taka szlachetna i wogóle" -.-ojojojoj, nie posrajcie się tylko
2) Nie zamierzałam lecieć na drugi koniec świata, żeby odebrać jakąś nagrodę, bo z tego co wyczytałam wynika, że jest to nagroda międzynarodowa.

Naczytałam się o tym i chyba chodzi tylko o notkę na blogu, co odejmuje jakikolwiek sens temu konkursowi. No ale, jak mus to mus. :)

Każdy nominowany blogger powinien:

- podziękować za nominację na jego blogu.
- pokazać nagrodę The Versatile Blogger.
- ujawnić siedem faktów o sobie
- nominować dziesięć blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować osoby piszące nominowane przez siebie blogi.

Tak więc:


1) Dziękuję za aż 3  nominacje :) Nominowały mnie:

- Fanka Auslly
Wawerka
Weronika C

2) nie mam pojęcia, o co chodzi w tym punkcie. Umówmy się, że to ta nagroda:




3) 7 faktów o mnie:


  1. Uwielbiam serial Austin i Ally. To chyba logiczne, skoro mam bloga na ten temat
  2. Moi rodzice nic nie wiedzą o tym, że prowadzę bloga. Właściwie to aż 2, ale i tak nie zamierzam ich o tym informować.
  3. Nienawidzę pomidorów. Co dziwniejsze, uwielbiam sok pomidorowy, keczup i zupę pomidorową, oraz wszystkie dania, które mają w składzie ugotowane, usmażone lub upieczone pomidory. 
  4. Kolejnym warzywem, którego nie ciepię, są ogórki. ble...
  5. Uwielbiam metal (chodzi tu oczywiście o typ muzyki :P), ale tylko, kiedy wokalistką jest kobieta. A dlaczego? Bo tak :P
  6. Urodziłam się i przez 12 lat mieszkałam w Warszawie, dokładnie na Bemowie. Rok temu przeprowadziłam się do Ożarowa Mazowieckiego, dokładnie na majówkę :)
  7. Moim marzeniem jest wyjechać do Londynu i zapisać się do jednej z najlepszych na świecie szkół dla projektantów mody. Już teraz przykładam się do angielskiego jak do żadnego innego przedmiotu. Niestety nie ułatwia mi tego moja wredna nauczycielka, która focha się na mnie od września za to, że nie powiedziałam jej w sklepie "dzień dobry". Kij z tym, że nawet jej nie widziałam. I tak ma focha.
4) Nominowane przeze mnie blogi:
  1. http://sercazmarcepanu.blogspot.com/
  2. http://auslly-story.blogspot.com/
  3. http://laurallll.blogspot.com/
  4. http://pamietnik-ally-dawson.blogspot.com/
  5. http://austin-story-ally.blogspot.com/
  6. http://wypiekialiioli.blogspot.com/
Tak, umiem liczyć. Jest tylko 6 blogów. Niestety, siostra sterczy nade mną i prosi, żebym jej włączyła grę, więc nie mam czasu, żeby się dłużej namyślać. Niedługo dodam te 4 pozostałe blogi.
Następny rozdział już dziś, koło 20, lub jutro rano.
Dzięki za nominacje :)

czwartek, 28 marca 2013

Ciasteczkowy blog

Taka szybka informacja, bo już trochę późnawo... Dziś przypomniałam sobie o moim drugim blogu, którego założyłam jakieś 2 tygodnie temu. Tematyka jest zupełnie inna. Nie mam czasu się tu teraz rozpisywać, wszystko opisałam już na tym drugim :)
                                             http://ciasteczko-z-czekolada.blogspot.com/
Poczytajcie, pokomentujcie, ale proszę nie wspominajcie o tym blogu ("Nieważne gdzie jesteś, ważne ile masz w sobie odwagi") Sprawy Prywatne ;) Nie będę wnikać, może kiedyś wam wytłumaczę, ale to baaaaaaaaardzo długa historia, więc nie tym razem.
I jeszcze jedno: właśnie obejrzałam Życie Pi. Ten film to arcydzieło! :D Jeśli nie widzieliście, to koniecznie musicie obejrzeć! :)
Ciasteczkowy